MAMO, GDZIE JESTEŚ? O FILMIE "POZA ZASIĘGIEM" JAKUBA STOŻKA
Zbliżające się do pełnoletniości siostry Karolina i Klaudia, bohaterki „Poza zasięgiem” Jakuba Stożka, postanawiają odnaleźć matkę, która czternaście lat temu opuściła dom. Nie jest to łatwe, ale w końcu udaje się nawiązać telefoniczny kontakt z poszukiwaną. Bożena mieszka teraz w Paryżu, jednak, jak deklaruje, chętnie spotka się z córkami – niech tylko przylecą do francuskiej stolicy.
Na podróż decyduje się Karolina, a jej młodsza siostra, w myśl zasady „my dwie naraz to byłoby dla niej za dużo”, niecierpliwie czeka na swoją kolej w rodzinnym mieście. „Poza zasięgiem” opowiada o poszukiwaniu matki, ale w filmie nieobecny jest również drugi z rodziców. Już w początkowej scenie dowiadujemy się, że ojciec nie chce wystąpić przed kamerą, a kolejne fragmenty utwierdzają odbiorcę w smutnym przekonaniu: dla Karoliny najbliższą rodziną jest tylko Klaudia i na odwrót. Młodsza siostra nie widzi na lewe oko, bo rodzice zaniedbali badania, gdy dziewczyny były jeszcze małe. Wśród rozrzuconych na podłodze w mieszkaniu laurek dla ojca tylko jedną siostry „zrobiły z własnej woli”. W „Poza zasięgiem” rodzice są nieobecnymi fantomami – ich głosy dźwięczą w słuchawkach telefonów, uśmiechnięte twarze utrwalone zostały na starych zdjęciach, ale przed kamerą ani ojciec, ani matka nie pojawiają się ani razu. Rozkład więzi rodzinnych stał się faktem, lecz dziewczyny podejmują próbę naprawienia sytuacji.„Zawsze chciałam mieć matkę”, mówi Klaudia w nagranym dla Bożeny filmie i realizacji tego pragnienia obie bohaterki oddają się bez reszty.
Jednak już tytuł filmu Stożka sugeruje, jak zakończy się przedstawiona w nim historia - matka pozostanie „poza zasięgiem” córek. Ale taki finał niekoniecznie należy nazwać jednoznacznie nieszczęśliwym. Trudno uwierzyć, by połączenie z niemal nieznaną matką miało być dla sióstr jakimś z dawna oczekiwanym spełnieniem, rodzinnym katharsis i obietnicą lepszego życia. Film nie ocenia rezultatu poszukiwań, ale gloryfikuje samo dążenie do celu – to ukazanie determinacji dziewczyn jest clou „Poza zasięgiem”. Karolina i Klaudia, wychowywane tylko przez ojca („niepijącego alkoholika”, jak głoszą akta sądowe), wykazują się nadzwyczajną dojrzałością i konsekwencją w realizowaniu wyznaczonego sobie zadania. Znajdują odpowiednie dokumenty, próbują dowiedzieć się czegoś w prokuraturze, w końcu, kiedy wszystko inne zawodzi, po prostu „wykradają” numer Bożeny z telefonu babci. Trzeba jednak przyznać, że gdy w ostatniej części filmu Stożek zderza nadzieje pozostałej w kraju Klaudii z historią zwodzonej przez matkę Karoliny, trudno oprzeć się przykremu wrażeniu bezsensu podejmowanego przez siostry wysiłku.
Stożek znalazł bohaterki otwarte, dobrze czujące się przed kamerą. Karolina i Klaudia nie krygują się, nie popadają w nienaturalność, tak charakterystyczną dla wielu filmowanych bohaterów. Mówią, co myślą i robią, co sobie postanowiły – autorowi „Poza zasięgiem” protagonistek pozazdrościć mógłby niejeden twórca fabuł. Tę otwartość Stożek umiejętnie wykorzystał: rejestrując kolejne wypowiedzi sióstr udało mu się uchwycić całe spektrum emocji, jakie towarzyszą dziewczynom, gdy myślą o matce. Zwłaszcza Klaudia, z właściwą nastolatce chwiejnością uczuć, gładko przechodzi od nienawiści do wypełnionego nadzieją, niecierpliwego wyczekiwania na spotkanie z Bożeną. W dziewczynach buzują skrajne emocje, a w filmie delikatnie zarysowany zostaje kolejny problem: jak należy się zachować, jeśli Wielka Nieobecna w końcu się pojawi?
Stożek doskonale opanował sztukę opowiadania. Umiejętnie dawkuje najważniejsze informacje, w odpowiednich momentach zaskakuje widza kolejnymi interesującymi faktami z życia dziewczyn i ich rodziców (matka okazuje się być nadzwyczaj barwną postacią). Dzięki temu historia poszukiwań Bożeny angażuje widza mimo tego, że jej zakończenie przewidzieć można już przy planszy z tytułem. Kamera tylko czasem przestaje skupiać się na bohaterkach, ale obiektyw skierowany zostaje w inną stronę wyłącznie po to, by daną scenę ubrać w nowe konteksty i znaczenia – nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn i pustych wypełniaczy. Bogaty materiał dokumentalny został zorganizowany znakomicie, rzeczywistość udało się autorowi uformować tak, by nie była mniej atrakcyjna od fikcji.
Jednak nawet w tak dobrze opowiedzianej historii coś czasem zazgrzyta. Pewnych informacji (nieważnych dla fabuły, lecz istotnych dla przejrzystości przekazu) widz musi domyślać się samemu, a niektóre zdarzenia wydają się niewystarczająco umotywowane (na czele z tym najważniejszym: czemu bohaterki postanowiły odnaleźć matkę właśnie teraz, po czternastu latach rozłąki?). Nie zmienia to jednak faktu, że film Stożka prezentuje poziom, jaki dla wielu dokumentalistów ciągle jest daleko poza zasięgiem.
Bolesław Racięski