RECENZJA FILMU "ENDRJU"
Tomasz Blachnicki ma już na swoim koncie pełnometrażowy film fabularny „Boxer”, inspirowany życiem Przemysława Salety dramat sportowy z Szymonem Bobrowskim w roli głównej. Historię Andrzeja Gołoty, zasłużonego polskiego pięściarza, który swoją karierę zawodową rozpoczął na początku lat 90. w USA, Tomasz Blachnicki i Robert N. Wachowiak ukazują w filmie ”Endrju”. Osią dokumentu jest przygotowanie Gołoty do walki z Przemysławem Saletą, która odbyła się 23 lutego w 2013 roku.
Jaki obraz kontrowersyjnego sportowca malują reżyserzy filmu? W jednej scenie bokser spotyka się z fanem, rysownikiem, który pokazuje mu swoje prace inspirowane jego postacią. W komiksie oglądanym przez Gołotę mierzy się on z fikcyjnym Rockim – ze słynnej serii Sylvestra Stallone’a. Portret pięściarza jest mocno kontrastowy, rysowany niespokojną kreską, oddaje burzliwe życie medalisty olimpijskiego z Seulu. „Tak skrzywiony jestem cały czas?” – pyta rysownika, „Czasu się nie oszuka, nie?” – słyszy w odpowiedzi.
Gołota rzeczywiście zachowuje się tak, jakby chciał oszukać czas. Tłumacząc swoją decyzję o walce z Saletą wymawia się „peymentami”, koniecznością zarabiania na życie. Jednak to nie o pieniądze mu chodzi. Tak samo jak słynny Jerzy Kukuczka w filmie „Jurek”, każdy sportowiec-profesjonalista i pasjonat nie jest w stanie skończyć raz na zawsze z dziedziną, która zdefiniowała jego życie. Film przenikają archiwalne zdjęcia ważnych walk, nokautów, nokdaunów, fotogeniczne ujęcia potężnych ciosów. Gołota ma na swoim koncie wiele takich zwycięstw, choć ma też czego żałować. W „Endrju” próbuje wyrównać rachunki z boksem i pogodzić się ze sobą. Nie jest przychylny dziennikarzom, którzy raz wynosili go pod niebiosa, a następnie skazywali na ostracyzm. Daleko mu do bycia osobowością medialną, taką jak Dariusz Michalczewski czy Przemysław Saleta.
Gdy nadchodzi moment walki z Saletą, przedostatniej w karierze Gołoty i ostatniej Salety, bohater ociąga się z wyjściem na ring. Kamera towarzyszy mu w szatni. Twórcy nie zadają mu pytań. Szanują jego skupienie i prywatność. To film robiony z dystansu, można rzec: spoza zasięgu uderzenia, a jednak konsekwentnie obserwujący boksowanie się Gołoty ze wspomnieniami i nieubłaganie płynącym czasem. Moment porażki w walce z Saletą twórcy zestawiają wizualnie z pojedynkiem z Riddickiem Bowe. Gołota został wtedy dwukrotnie zdyskwalifikowany, w pierwszym starciu i w rewanżu, za uderzenie poniżej pasa. W obydwu starciach wygrywał i gdyby nie słabe nerwy całość zakończyłaby się zwycięstwem. Siła filmu „Endrju” polega na próbie pokazania słabości wielkiego sportowca, który do historii sportu zapisał się zarówno swoimi wzlotami, jak i upadkami.
Michał Kucharczyk