WYWIAD Z KAROLINĄ BIELAWSKĄ - AUTORKĄ FILMU "MÓW MI MARIANNA"

1 czerwca w kinie Kijów.Centrum odbędzie się światowa premiera dokumentu "Mów mi Marainna" Karoliny Bielawskiej. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z autorką filmu.

Michał Kucharczyk: Jak długo trwała praca nad filmem i ile czasu minęło od poznania Marianny do nakręcenia pierwszego ujęcia? Ciężko było ją przekonać do tego filmu?

Karolina Bielawska: W sumie trzy lata, ale na długość tego okresu wpłynęły przeciwności losu, które musieliśmy pokonywać. Od momentu kiedy poznałam Mariannę do rozpoczęcia zdjęć minął rok, a było to spowodowane tym, że projekt budził wątpliwości i trudno było znaleźć finansowanie. Największe wątpliwości budziła forma filmu, czyli połączenie scen prób teatralnych z dokumentem. Podczas realizacji filmu wiedzieliśmy, że nie mamy już budżetu i robimy go z potrzeby opowiedzenia tej historii. Ten film nie powstał z obserwacji życia bohaterki, lecz z relacji z nią, po prostu życie pomieszało się z filmem.

Marianna z jednej strony chciała, aby powstał o niej film, ale miała też obawy spowodowane tym, że narazi siebie i rodzinę na napiętnowanie, szyderstwa. Walczyła o to, aby być zwyczajną kobietą, a powstanie filmu mogło to zakłócić. Na szczęście wygrała potrzeba opowiedzenia o swoich przeżyciach.

W filmie równolegle z losami Marianny odbywa się próba teatralna z udziałem dwójki wybitnych polskich aktorów, Jowity Budnik i Mariusz Bonaszewskiego. Jak doszło do powstania tej inicjatywy? Czy przedstawienie się odbędzie? Jakie znaczenie ma obecność tych fragmentów w filmie?

Od początku zależało mi aby film miał konstrukcję filmu fabularnego. Nie chciałam opowiadać tej historii poprzez gadające głowy, czy off’y. Próby teatralne, podczas których aktorzy czytają fragmenty sztuki i zadają pytania były idealnym filmowym rozwiązaniem, aby opowiedzieć o przeszłości Marianny i jej byłej żony, a przy tym pokazać emocje bohaterki. Sceny teatralne powstały na potrzeby filmu i z założenia miały być psychodramą, której widz będzie uczestnikiem. Zależało mi na tym, aby świat prób teatralnych przenikał i dopowiadał dokumentalną teraźniejszość tworząc spójną całość.

Twój film to ważny głos w dyskusji nad transpłciowością. Jak wygląda według Ciebie sytuacja tych osób w Polsce, co należy zmienić?

Od początku wiedziałam, że nie będzie to film o zmianie płci. Temat ten był dla mnie pretekstem do opowiedzenia historii o człowieku, który musi dokonać wyboru pomiędzy własną tożsamością, a tym, co jest dla niego najcenniejsze, czyli rodziną. Chciałam, żeby był to film o potrzebie bliskości, akceptacji i miłości, dlatego bardzo precyzyjnie wiedziałam jakich scen potrzebuję, aby to opowiedzieć.

Zaczynając pracę nad filmem nie wiedziałam, że osoby transpłciowe wzbudzają aż taką niechęć innych ludzi. Na każdym kroku musieliśmy przełamywać złe nastawienie, ale paradoksalnie to dawało nam siłę, aby zrobić ten film, na przekór wszystkim. Nawet taka błaha sprawa jak audycja radiowa, która leciała w tle była problemem, ponieważ radio, gdy usłyszało kto jest bohaterką filmu nie chciało być kojarzone z takim tematem. Natomiast ordynator podwarszawskiego szpitala, w którym leżała Marianna zabronił wszystkim pracowniom wystąpienia w naszym filmie, mimo tego, że oni chcieli wziąć w nim udział. Najbardziej zależało mi na pokazaniu Marianny w pracy, gdzie pełniła funkcję odpowiadającą za bezpieczeństwo pasażerów w warszawskim metrze. Szef ochrony stwierdził, że dla wizerunku firmy nie jest najlepsze, że pracuje tam “ciele z dwoma głowami”.  Na szczęście udało się dotrzeć do prezesa, który był odmiennego zdania. Choć z drugiej strony to dzięki wsparciu kolegów z pracy, którzy w sądzie świadczyli na jej korzyść przeszła przez trudny okres transformacji. Podczas realizacji tego filmu zrozumiałam jak ciężko jest Mariannie, która ciągle  musi udowadniać, że zasługuje na szacunek i godne traktowanie.

Uważam, że system prawny w Polsce nie ułatwia już i tak trudnej sytuacji osób transpłciowych i ich rodzin. W przypadku Marianny jej rodzice nie rozumieli i nie akceptowali jej decyzji, a ona dodatkowo musiała jeszcze pozwać ich do sądu, co jeszcze bardziej spotęgowało konflikt rodzinny. Marianna w momencie, gdy ją poznałam miała 47 lat i od czterech lat walczyła z własnymi rodzicami w sądzie aby móc zmienić tożsamość prawną i móc zrobić operację korekty płci.

Wydaje mi się to absurdalne, że rodzice niezależnie od wieku dziecka zawsze są stroną w takich sprawach i to według mnie należy zmienić.

Jak wpłynął na film i na Twoje relacje z Marianną jej wypadek i rehabilitacja?

Życie napisało scenariusz jakiego nikt się nie spodziewał, a film zszedł na drugi plan. W trakcie realizacji Marianna stała się mi bliską osobą i bardzo przeżywałam to, co się wydarzyło. Całe życie marzyła o tym, by móc być sobą i w końcu gdy to osiągnęła musiała znowu zacząć walkę o swoje życie.  Jej walka stała się też moją i to, co się działo, gdy zachorowała, było częścią mojego życia. Razem z Andrzejem, mężczyzną, którego dopiero co poznała opiekowaliśmy się nią, karmiliśmy, myliśmy. To, co się stało spowodowało, że film jest mocnym i autentycznym portretem człowieka.

Czy ten film pomógł Mariannie?

Pomógł Mariannie i mnie, bo dawał nam siłę i nadzieję!