SZUKAŁAM SILNEGO BOHATERA – WYWIAD Z PAULINĄ SKIBIŃSKĄ

„Obiekt” Pauliny Skibińskiej będzie miał swoją światową premierę na festiwalu Sundance. Zapraszamy do lektury wywiadu z reżyserką, przeprowadzonego dla Serwisu Internetowego SFP przez Alberta Kicińskiego.

Serwis Internetowy SFP: Jak zareagowałaś na wiadomość o zakwalifikowaniu Twojego filmu na festiwal w Sundance?

Paulina Skibińska: Byłam trochę zaskoczona. Wydawało mi się, że Sundance woli tematy społeczne, dokumenty oparte na dialogu czy komentarzu. Nasz film jest bardzo formalny, nie ma tam ani jednego słowa. W pewnym momencie myślałam, że Studio Munka zacznie go wysyłać na festiwale jako film eksperymentalny.

Film opowiada o nurkach, którzy zajmują się poszukiwaniem osób zaginionych pod wodą. Skąd pomysł na tę historię?

PS: Mój tata pracował kiedyś jako nurek zawodowy. Dwa lata robiłam dokumentację tego tematu, no i tak się stało, że znalazłam Grześka, głównego bohatera filmu.

Czego można się nauczyć od takiego nurka?

PS: Wiesz, do czego najlepiej to porównać? Pójdziesz na basen, zanurkujesz pod wodę i zamkniesz oczy - wtedy możesz sobie wyobrazić, co musi czuć taki człowiek. Często nic nie widzi, szuka po omacku. Do tego jest to tak duże fizycznie obciążenie, że nurkowie mogą pracować tylko do pewnego wieku, po spełnieniu rygorystycznych wymagań. Najwięcej, czego można się nauczyć od osoby, która tyle lat obcuje z martwymi – to siły charakteru. Grzesiek w rozmowie jest niesamowicie spokojny, strasznie wyciszony i masz wrażenie, że to wszystko, całą energię dnia codziennego przekłada na swoją pracę. Wyciągając tych ludzi z wody, daje nadzieję komuś, kto czeka na zewnątrz. Kiedy patrzyłam na niego, po pierwsze przypominałam sobie opowieści mojego ojca, a po drugie – zastanawiałam się, jak trzeba być silnym, by wykonywać taką pracę. Z czego trzeba rezygnować, o czym myśleć, nurkując tam. On wyciągając tych ludzi, daje nadzieję komuś, kto jest na zewnątrz. Jeżeli ktoś szukał kogoś pięć lat, to on pozwala mu normalnie spać. Najgorsze dla rodzin zaginionych jest to oczekiwanie.

Nurkowanie jawi się tutaj jak zejście do piekieł. Dlaczego wybrałaś taki tytuł?

PS: Nurkowie zawodowi mówią tak na osoby zaginione. To jest kod, którym się posługują. Nie używają  słów „ciało”, „topielec”, tylko „obiekt”. Filmowo mniej to sugeruje, brzmi bardziej tajemniczo. Na koniec filmu wybraliśmy szerokie ujęcie z góry, w którym strażacy zabezpieczają przerębel taśmą. Jest ono dla nas bardzo symboliczne. W trakcie montażu mówiliśmy na nie „grób”, ale pokazany subtelnie, bez epatowania obrazami śmierci. Nie jest to zresztą film o topielcu. Chcieliśmy zrobić film o kimś silnym, kto przeciwstawia się innemu światu. Przechodzi ze zwykłej rzeczywistości do czegoś, co nie jest jego naturalnym środowiskiem.

Film jest zbudowany na zasadzie dychotomii dwóch światów – podwodnego i nadwodnego. Każdy z nich jest odmienny.

PS: W każdym z tych światów panują inne reguły. Główny bohater nurkował kilka minut i już musiał wypływać na powierzchnię ze względu na trudne warunki. Te warunki, panujące na zewnątrz i pod lodem, dyktowały wszystko, co działo się na zdjęciach.

Wizualnie myślałaś o takiej dychotomii?

PS: Zawsze fascynował mnie moment, w którym nurek wypływa na powierzchnie, dlatego wybrałam tak długie ujęcie jego twarzy, kiedy z tego ciemnego świata wychodzi na jasny. Przejście z jednego świata do drugiego powoduje szok termiczny. Kiedy schodzisz pod wodę, tracisz orientację przestrzenną. Działa też adrenalina. Wydaje ci się, że możesz zejść jeszcze głębiej i głębiej. Ale zanim to zrobisz, musisz umieć się zatrzymać – popływać, wyrównać ciśnienie – i dopiero dalej schodzić na dół. Nie można również nagle wypłynąć z głębin, bo można dostać choroby ciśnieniowej. Wchodząc pod wodę, a co dopiero pod lód, skąd jest tylko jedno wyjście, nurek pokonuje granicę, za którą jest zdany tylko na siebie.

Czy trudno realizowało się zdjęcia podwodne? Czy była oddzielna ekipa?

PS: Ekipę podwodną stanowili strażacy, którzy pracują razem z Grześkiem. Z wielu godzin materiału – ćwiczeń, na których byliśmy, akcji ratunkowych i poszukiwawczych – wybierałam pasujące ujęcia. Chciałam, żeby wyglądały na tyle interesująco, że widz mógł wciągnąć się w opowieść i schodzić z nurkiem w głąb, aż ten świat na zewnątrz zniknie.

Rozmawiał Albert Kiciński

[źródło: Serwis Internetowy SFP]