ROZMOWA Z TERESĄ CZEPIEC – AUTORKĄ FILMU „SUPERJEDNOSTKA”
Na trwającym 57. Festiwalu DOK. Leipzig Teresa Czepiec zaprezentuje swój najnowszy film dokumentalny – „Superjednostkę”. Zapraszamy na wywiad z reżyserką filmu.
Daniel Stopa: Gdyński Falowiec, warszawski Pekin czy wrocławski Mrówkowiec – obok katowickiej Superjednostki jest w Polsce jeszcze trochę „maszyn do mieszkania”. Dlaczego wybór padł właśnie na śląski moloch?
Teresa Czepiec: Wszystkie te budynki są fascynujące, bo to spektakularne „maszyny do mieszkania”. Wybór był jednak prosty, bo osobisty. Superjednostkę znałam z czasów studiowania reżyserii w Katowicach. Przechodziłam obok tego bloku wiele razy z poczuciem, że jest w nim coś szczególnego do odkrycia. Inspirowała mnie też nazwa, która otwiera dodatkowe pola do interpretacji: Superjednostka to konkretny budynek, ale można również w ten sposób określić wyjątkowego człowieka czy nieistniejącą, ale możliwą jednostkę miary.
Głównym bohaterem filmu jest tytułowy blok, poznajemy jego codzienne funkcjonowanie i oglądamy galerię przeróżnych postaci, mieszkańców Superjednostki. Domyślam się , że w budynku żyje i pracuje setki, a może i tysiące osób. W jaki sposób wybierała pani bohaterów do filmu?
Jeszcze przed zdjęciami spotykałam się z mieszkańcami przez rok. Formalne założenia filmu były już ustalone. Wiedziałam, że szukamy ciekawych osób w różnym wieku, od dzieci po ludzi starszych. Zadziałał przypadek i metodyczne działania. Pierwszą osobą którą spotkałam był Zbigniew, jeden z konserwatorów, który zajęty był zamykaniem okienka swojego warsztatu. Trochę niechętnie, ale dał się namówić na filmowanie na potrzeby dokumentacji. Szukaliśmy też bohaterów chodząc od drzwi do drzwi. Zdarzało się, że z kimś już byliśmy umówieni, a on zmieniał plany i odmawiał. Ale wychodząc spotkaliśmy na korytarzu czy w windzie kogoś innego, również ciekawego, kto chciał wziąć udział w dokumencie. Wiem, że pominęłam wiele historii, ale w takim ogromie nie sposób ich wszystkich objąć. To, co znalazło się w filmie, jest rezultatem miesięcy przygotowań i przypadku, tego, co udało nam się zaobserwować na planie i wybrać podczas montażu. Paradoksalnie wydaje mi się, że to oddaje dość wiernie istotę sprawy.
Elementem, który łączy losy bohaterów wydaje się technika, wszelkie instalacje, maszyny, włączniki czy windy? Czy był jakiś klucz, którym kierowaliście się przy łączeniu historii bohaterów na montażu?
Klucz połączenia bohaterów za pomocą techniki, wszelkich urządzeń, instalacji i mechaniki był od początku częścią naszego pomysłu. Filmowanie pionów rur i szybów windowych od środka może wydawać się absurdalne, ale te elementy łączą mieszkańców i dotyczą ich codzienności. Wszyscy w bloku wykonują te same czynności, korzystają z tej samej infrastruktury, słyszą się przez ściany, drzwi, korytarze. Montaż był bardzo ważnym etapem, bo w filmie nie ma fabularnej historii. Struktura opiera się na wewnętrznym rytmie, który musieliśmy znaleźć wspólnie z montażystą i dopełnić z dźwiękowcem, który stworzył całą koncepcję brzmienia.
Wspomniała pani, że wszyscy w bloku żyją blisko siebie. W gruncie rzeczy bohaterowie są jednak samotni. Jadą w windzie i milczą, ćwiczą zamknięci w czterech ścianach, zamiast ludźmi wolą otaczać się zwierzętami…
Nasza kamera przebywa z nimi tylko krótką chwilę. Mieszkają sami ale czy są samotni? Interpretację pozostawiam widzom.
Mieszkanie blisko siebie nie musi wcale zbliżać choć może ułatwiać podtrzymywanie relacji. Dwie bohaterki filmu są sąsiadkami, jedna mieszka pod drugą i przyjaźnią się. Chcąc oddać tę relację sportretowaliśmy je razem przy akwarium.
W jednym z wywiadów przeczytałem, że inspirowała się pani „Tangiem” Zbigniewa Rybczyńskiego. Podobieństwo nasuwa temat: jedno miejsce, w którym toczy się życie wielu osób, a także forma: krótka, afabularna i bez słów…
„Tango” zainspirowało mnie tematem i formą. Animacja Zbigniewa Rybczyńskiego posiada też rytm, który organizuje ruch postaci. Staraliśmy się odnaleźć rytm Superjednostki i pokazać go w filmie.
Odpowiedni rytm i ruch mają zdjęcia Pawła Dyllusa. Można odnieść wrażenie, że kamera niczym duch, przenika przez ściany do wnętrza mieszkań. Tak samo jest z dźwiękami, które łapią widza już na korytarzu i niemalże wabią do środka…
Dokładnie taki był nasz pomysł. Przyjęliśmy założenie, że zostawiamy miejsce na przypadek jeśli chodzi o bohaterów czy niektóre zdarzenia, które filmowaliśmy natomiast w kwestii sposobu prowadzenia kamery czy potraktowania dźwięku działamy zgodnie z koncepcją umówioną zanim zaczęliśmy zdjęcia. Podczas realizacji mieszkaliśmy w Superjednostce i sami sprawdziliśmy na sobie, co odczuwamy w budynku, co słyszymy, co widzimy. Oprócz zwyczajnej współpracy ekipy na planie, która była fantastyczna, kluczowe było porozumienie między operatorem, Pawłem Dyllusem, osobą odpowiedzialną za koncepcję dźwięku czyli Krzysztofem Ridanem, montażystą, Jerzym Zawadzkim i mną. To porozumienie było ważne ze względu na specyficzną formę filmu.
Nad czym Pani teraz pracuje? Może powstanie cykl krótkich filmowych o polskich „maszynach do mieszkania”?
To ciekawy pomysł.
Pracuję teraz nad filmem, który bardzo różni się od „Superjednostki”. To będzie dokument o jednym człowieku, o Stanisławie Radwanie, kompozytorze i charyzmatycznej osobowości teatru i kina, który współpracował m.in. z Andrzejem Wajdą czy Jerzym Grzegorzewskim. Prywatnie jest moim wujkiem. Zdjęcia zaczęliśmy już pięć lat temu. Wtedy nie przypuszczałam, że może to tak długo trwać i że dokument rodzinny, będzie dla mnie tak trudnym wyzwaniem. Nie chciałam powtarzać wywiadów, które z nim przeprowadzono, ani dublować filmu, który o nim powstał. Widocznie musiałam dojrzeć do tego tematu, bo dopiero teraz pojawił się już jasny pomysł na film.
Życzę więc powodzenia z nowym projektem i dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję.