RECENZJA FILMU „KRÓLOWA CISZY” AGNIESZKI ZWIEFKI

"Królowa ciszy" Agnieszki Zwiefki to niezwykłe połączenie dokumentalnej obserwacji i zainscenizowanych sekwencji tanecznych, inspirowanych bollywoodzkimi filmami. Film zrecenzował dla Polish Docs Daniel Stopa.

Moje ulubione filmy dokumentalne to takie, które nie próbują patrzeć obiektywnie, „czysto”, lecz maksymalnie chcą zbliżyć się do człowieka i przefiltrować jakiś fragment rzeczywistości jego oczami. Taki jest najnowszy film Agnieszki Zwiefki „Królowa ciszy”. Ta historia o romskiej dziewczynce pozbawiona jest reporterskiego i antropologicznego zacięcia. Cierpliwa i długa obserwacja służy reżyserce raczej do poznania i odsłonięcia widzom krajobrazu wewnętrznego bohaterki.

10-letnia, głuchoniema Denisa żyje z rodziną w nielegalnym romskim koczowisku na obrzeżach Wrocławia. Podobnie jak inni mieszkańcy doświadcza biedy, wykluczenia i niechęci środowiska. Taki opis może zwiastować jedynie kolejny czarny, interwencyjny dokument o biednych dzieciach. Ale Zwiefka nie zajmuje się takim punktem widzenia, twierdzi, że skoro kieruje kamerę na romską dziewczynkę, to musi opowiadać właśnie przez pryzmat Denisy. Takie spojrzenie często jest dość naiwne, niewinne i niepełne – jak to bywa u dzieci – ale za to szczere i pełne emocji.

Pewnego dnia Denisa znajduje na śmietniku bollywoodzkie filmy. Zafascynowana bohaterami tych tanecznych produkcji, ćwiczy całymi dniami i próbuje odtworzyć obejrzane choreografie. Od tego momentu w „Królowej ciszy” pojawiają się stylizowane na bollywoodzkich filmach sceny taneczne z udziałem Denisy, mieszkańców koczowiska, Wrocławia i profesjonalnych tancerzy. Sceny te, choć bardziej kojarzone z warsztatem reżysera filmów fabularnych niż dokumentalnych, są jakby wyjęte z wnętrza, z myśli i emocji bohaterki, która przez swą ułomność nie może komunikować się z innymi.

Oczywiście, Zwiefka nie wybiela na siłę rzeczywistości, ciemna strona życia bohaterów jest w filmie obecna. Bieda, wrogo nastawieni mieszkańcy pobliskiego osiedla, stale interweniująca policja i strach przed deportacją – tego w filmie nie brakuje, ale reżyserka umiejętnie żongluje „surowymi”, obserwacyjnymi scenami  i ujęciami inscenizowanymi, zabarwionymi ciepłą życzliwością . Tak jest chociażby w scenie, gdy policja przyjeżdża do koczowiska i zaczyna spisywać mieszkańców, a my na ekranie oglądamy dzieci w nowym układzie choreograficznym, zainspirowanym wizytą funkcjonariuszy. W taki sposób czują i działają dzieci, strach i złe przeżycia zmieniają w zabawę. W taki też sposób zmontowana została „Królowa ciszy”.

W pewnym sensie „Królowa ciszy” pokazuje także siłę kina. Dzięki kamerze i filmowym narzędziom, Denisa może spełniać swoje marzenia i komunikować się ze światem. Ważny jest w tym wszystkim pierwiastek ludzki. To dzięki pomocy bezinteresownej lekarki Denisa zaczyna słyszeć, poznawać świat i doświadczać go w zupełnie inny, pełniejszy sposób. Również dzięki reżyserce, która zdecydowała się być bliżej bohaterki niż „wielkich” spraw, wnętrze dziewczynki może przemówić, a my możemy je zobaczyć.

Daniel Stopa